Miłosna historia bez happy endu

Koleżanka opowiedziała mi kiedyś pewną historię, która miała miejsce cztery lata temu w mieście na zachodzie Polski.
Kiedy zaczęła dojeżdżać do szkoły średniej, zwróciła uwagę na pewnego bruneta, który codziennie towarzyszył jej w tramwaju. Jeździli ze sobą trzy lata. Podczas każdego "spotkania" co chwilę spoglądała na niego i dostrzegała, że jego oczy również wpatrzone są w nią. Z czasem nie wyobrażała sobie powrotu do domu po ciężkim dniu bez widoku jego magnetycznych zielonych oczu. Czuła, że powoli zakochuje się w tym chłopaku, jednak była zbyt nieśmiała, żeby do niego zagadać, napisać. Nie potrafiła odczytać jego myśli, nie wiedziała, dlaczego się jej przygląda. Czy dlatego, że nie może nadziwić się jej brzydotą, czy wręcz odwrotnie - dlatego, że odwzajemnia jej uczucia. Znała jego znajomych, ale nigdy nie poznała jego. Jeździli tak w swoim towarzystwie, jak już wcześniej wspomniałam, trzy lata. Wiedziała o nim mnóstwo rzeczy. Jak się nazywa, czym się interesuje, gdzie się uczy. Tych wszystkich informacji dostarczali ich wspólni znajomi. Któregoś dnia on po prostu przestał pojawiać się w tramwaju, a ona próbowała zapomnieć, ale przyszło jej to na prawdę z wielkim trudem. Dziś, jak wspomina, myśli o nim coraz mniej, ale twierdzi, że nigdy nie zapomni tego radosnego, przyciągającego wzrok spojrzenia. Tego spojrzenia, które tak wiele razy skrzyżowało się z jej spojrzeniem.
Przyznam szczerze, że jak usłyszałam tą historię, nie mogłam uwierzyć, że zdarzyła się w prawdziwym życiu. Ale tak na prawdę było. Pokazała mi nawet jego zdjęcie...
Ciekawa jestem, ile takich sytuacji zdarzyło się na świecie, i czy któraś miała szczęśliwe zakończenie. Opowieść mojej koleżanka, której imienia nie chcę wyjawiać, mogła zakończyć się zupełnie inaczej. Jeśli wzięłaby sprawy w swoje ręce, dziś mogłaby być szczęśliwa z tym chłopakiem, a jeśli nie byłoby im to pisane, nie żałowałaby, że nie spróbowała. Jednak tamtych lat już nie przywróci. Może stało się tak, jak miało się stać. Może takie było ich przeznaczenie.
Ale jedno przyznaje - nie wymazałaby tych lat z pamięci, ponieważ w tym czasie, kiedy się "spotykali" i ich spojrzenia łączyły się, była najszczęśliwszą dziewczyną na ziemi.
Szczerze mówiąc, zazdroszczę jej tych przeżyć. Może każdy znas powinien kiedyś przeżyć taką nieosiągalną miłość?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz